Obecna sytuacja rzeczywiście jest zastanawiająca. Szlama Granger nigdy by nie opuściła zajęć co innego Rita, ale jej nie ma także w dormitorium! Może Snape coś wymyśli. Potter i Wiepszlej wyglądają na bardzo przejętych więc to musi być coś poważnego. Zresztą, to nie mój problem a nawet mi lepiej bez Rity. Bardziej niż Riddle przejmowałbym się Hekate, ten jej chłopak to jakiś psychol. Co się z tobą dzieje Malfoy? karcę się w myślach.
- Cześć - słyszę nad sobą głos Daszy. Dziwnie się czuje bo właściwie jej nie znam.
- Hej - odpowiadam aby nie wyjść na chama. Dasza się bez zaproszenia rozsiada obok.
- Martwie się o Hekate - wzdycha. Patrze na nią ze zdziwieniem. Na salazara, też się o nią martwię!
- Siergiej wygląda na zaborczego - burczę, udając że mnie to nie interesuje.
- Zaborczego?! To sadysta! - piszczy dziewczyna i raczy mnie opowieścią o nieszcześliwej miłości tych dwojga. Rany, ale tej lasce brakuje obycia. Potakuje pokornie a w środku wre.
- Hekate mi o tobie opowiadała - ciągnęła - naprawde jej wpadłeś w oko - zacmokała. Wtedy pierwszy raz podczas tej rozmowy poczułem się komfortowo. Skoro tak, to dlaczego wciąż jest z tym kretynem? Odpowiedz dostaje zaskakująco szybko.
- Od lat jej mówie aby zostawiła tego trola - krzywi się Dasza - Uważam że byłaby z was piękna para - papla, trzepocząc rzęsami. Na szczęście z opresji ratuje mnie sama obgadywana.
- Dasz? Co ty tam znowu opowiadasz? - Hekate nie wygląda na zadowoloną. Dasza na chwile się zamyka i posyła koleżance przepraszające spojrzenie po czym ucieka. Całe szczęscie.
- Wybacz jej - tłumaczy się Hekate - Ma za długi język - ostatnie zdanie wymawia z agresją.
- Wole się do ciebie nie zbliżać bo jeszcze pożałuje - ironizuje, wspominając słowa rosjanina.
- Och, nie przejmuj się tym kretynam - wzdycha. Kto tak mówi o kimś kogo kocha? Już się zaczynam gubić w tych ich dziwnych relacjach.
- Dyrektorka przysłała list do Dumbeldora. W pszyszłym miesiącu wyjeżdzamy - Hekate posmutniała. Ja też. Miałem ochotę ją przytulić tak jak przytulałem Ritę.
- Może zostaniesz? - palnąłem i dopiero po chwili zdałem sobie sprawę co ja wygaduję. Jej czarne oczy zabłszczały z nadzieją.
- Do twarzy by ci było w szatach Slytherinu - palnąłem kolejną głupotę. Dziewczyna spojrzała oskarżycielsko.
- Dlaczego uważasz że tutaj pasuje. A nie do Gryffindoru? - rzuciłam prowokacyjnie a ja nie wiedziałem co powiedzieć aby jej nie urazić.
- Chce tylko powiedzieć, że zieleń pasuje do czerni twoich włosów - paplałem. Hekate się rozpromieniła i lekko uśmiechnęła. Ale ma śliczny uśmiech i tak mało jej potrzeba aby go wywołać.
- Właściwie w przyszłym roku kończę naukę - zastanawiała się na głos. A mnie to trochę zdizwiło gdyż myslałem, że ona jest w moim wieku.
- W styczniu wychodzę za mąż. Za Siergieja - wydukała. Nogi się pode mną ugieły. Ona prawie płakała, tłumaczyła że to decyzja ich rodzin i jej rodziców kompletnie nie obchodzą relacje między nimi.
- To dziwne. U nas w Angli ojciec nie zgodziłby się aby przyszły zięć tak traktował jego córkę - powiedziałem z oburzeniem. Nic nie mówiła.
- W Rosji w normalnych rodzinach jest tak samo - mowiła - Ale moja rodzina to szaleni fanatycy czystości krwi - dokończyła spuszczając głowę. Jak ja ją doskonale rozumiałem. Nasze rodziny miały ze sobą tyle wspólnego; fanatyzm czystości krwi i posłuszeństwo wobec największych czarnoksiężników; jej rodzina od wiekow służyła wielkiemu Grindelwaldowi a moja Voldemortowi.
- Chciałabym poznać twoich rodziców - powiedziała. O mało nie parsknąłem śmiechem. Moi starzy nie są godni poznawania, no może tylko moja matka. W tej chwili narodził mi się w głowie pewien plan.
- To świetnie - burknąłem - Może dałabyś się zaprosić na święta do dworu Malfoyów. Poznasz moją matkę i ojca - zapropomowałem przełykając ślinę z trudem. Dlaczego ja się tak przy niej denerwuje. Oj Drakuś zabujałeś się, tak powiedziałaby Rita. Hekate wyglądała jakby właśnie wygrała milion gaeonów na loterii.
- Z przyjemnością. I tak miałam zostać w Hogwarcie - dziewczyna wyglądała na wniebowzięta. Ale łatwo dała się przekonać.
~*~
Stoję w miesjcu jak spetryfikowana a serce mi bije coraz mocniej. On patrzy na mnie tymi bezlitosnymi oczami. Gdybyśmy się spotkali kilkadziesiąt lat później najprawdopodobniej nie zdążłyłabym przyjrzeć się jego oczom a jedyną rzeczą jaką bym zobaczyła w ostatnich godzinach swojego życia byłby oślepiający, zielony błysk. Ale teraz on nie jest taki potężny, mam nadzieję, pozatym jesteśmy w szkole tutaj mi nic nie grozi.
- Charity - zwraca się do mnie, och jego głos jest taki męski - Co tutaj robisz tak późno - kolejne słowa wydobywają się z tych obrzydliwych warg. Zaciskam rękę na różdżce, och jakbym chciała teraz w niego miotnąć Avadą. To by wszystko zmieniło.
- Ja... - nie mogę się wysłowić, mój język splątał strach i to jego spojrzenie. Opanuj się Hermiono, to tylko Tom Riddle chłopiec, który w przyszłości zgładzi miliony istnień, dla którego jesteś tylko pyłkiem ktory może zgnieść w swojej smukłej dloni. Milczy, jest strasznie przystojny aż któraś częśc mnie....nie! stop!
- Tom, Charity? - zza winkla wyłania się jakaś ślizgonka. Gdy podchodzi bliżęj, aż przecieram oczy ze zdumienia. Ona wygląda prawie jak Rita.
- Astrid - potwierdza Tom lodowatym głosem. Astrid okazuje się moją nową przyjaciółką, a raczej przyjaciółką Charity, którą teraz udaje. Jej pojawienie cudownie ratuje mnie z niezręcznej sytuacji.
Biegnę posłsuznie za nią do dormitorium dziewcząt. Jej hebanowe włosy rozwiewają się lekko pod wpływem powietrza.
- Co tam robiłaś sama z Tomem? - nagle się odzywa a głos ma bardzo nieprzyjemny. Milczę, nie wiedząc co powiedzieć.
- Zgubiłam się na korytarzu - palnęłam. Astrid zmierzyła mnie rpawie tak zimynm spojrzeniem jak Tom. Już wiem od kogo się tego nauczyła.
- Lunatykowałam - wymamrotałam. Próbowałam jakoś wybrnąc. Astrid najwyraźniej nie była zbyt dociekliwa więc takie wyjaśnienia jej w zupelności wystarczały.
Znalazłyśmy się w dormitorium ślizgonek. Czułam się nieswojo, opatulając się kołdrą w kolorze szmaragdu podczas gdy wokół otaczały mnie węże i ten nieprzyjemny chłód. Ciężko zamknęłam powieki, byłam wykończona tego dnia. Nawet nie miałam siły aby się zastanawiać co słychać u Harrego i Rona albo jak radzi sobie Rita.
~*~
Zamorduję tą cholerną szlamę, przeklinałam w myślach kręcąc się to tu to tam po pustych korytarzach. I tak mi zleciały trzy godziny, aż jakoś nad ranem nadeszło wybawienie. Aż podsoczyłam z radości gdy spotkałam jakiegoś krukona, który może zaprowadzić mnie do wieży Ravenclawu. Od razu go okłamałam, że zabalowałam i nie mogłam trafić do dormitorium. Ten na początku nie chciał mi wierzyć, chyba dziewczyna którą teraz udaje nie jest duszą towarzystwa. Ale w końcu zaprowadził mnie do królestwa krukonów, które jak się okazało znajdowało się bardzo wysoko.Znalazłam się w obszernym pomieszczeniu urządzonym w kolorach granatu i czerni. Na jednym ze stołow stała pokaźna statuetka przedstawiająca wielkiego, srebrnego kruka. Po przeciwnej stronie, pod ścianą stało popiersie jak się domyśliłam Roweny Ravenclaw. Podeszłam nieco bliżej i zafascynowana dotknęłam pięknęgo diademu, ktory nosiła na glowie. Wyobraziłam sobie, że na żywo musiał wyglądać wręcz magicznie. Pood popiersiem były wyryte jakieś słowa po łacinie. Mój kolega Max, a raczej kolega Andrei wskazał mi drogę do dormitorium dziewcząt. Gdy weszłam cicho do pokoju, wszystkie już spały. Po omacku znalazłam puste łóżko i wgramowiłam się na nie z trudem. W końcu zamknęłam oczy, marząc o tym, że mój ojciec w moich czasach przejmuje się moim zniknięciem.
I next chapter za nami. Trochę krótszy niż zazwyczaj. Rita i Hermiona w końcu znalazły drogę do swoich nowych dormitoriów a Draconowi udało się zaprosić dziewczynę na święta :D