środa, 7 października 2015

Rozdział VI

Minęły już prawie dwa dni odkąd Granger i Riddle nie pojawiały się na eliksirach. Tak, to chyba odpowiedni czas aby porozmawiać o tym z Dumbeldorem. Jak ja powiem Czarnemu Panu, że zgubiłem Ritę. To niedorzeczne. Rozglądam się po klasie z surową miną. Gdy mijam ławki uczniów autmatycznie rozmowy cichną i wszyscy nagle wykazują olbrzymie zainteresowanie swoimi dłońmi. Czy ja naprawdę jestem taki straszny? Czy tak wiele wymagam od życia. W tej chwili, czuje że któryś z uczniów gapi się na mnie. Napotykam niebieskie oczy jakiejś krukonki. Nie jestem pewien ale chyba nazywa się Mary i jest na piątym roku.
- Profesorze? - odzywa się. Szybko odwaracam się w jej strone aby nie tracić kontaktu z tymi pięknymi oczmi. 
- Mógłby profesor sprawdzić mój eliksir? - pyta, robiąc niewinna minę. Przestań dziewczyno. Jej uroda działa na mnie elektryzująco, chyba kojarzę skąds tę twarz. Zapewne jej matka albo ciotka chodziły do Hogwartu w tym samym czasie co ja. Szybko podchodzę do jej stolika i zaglądam do koćiołka. Eliksir jest perfekcyjny. 
- Wybitny - mówię, a moje słowa zaskakują nawet mnie. Nigdy nie zdarzylo mi się dać wybitnego, żadnemu z moich uczniów, nawet tych ze Slytherinu. Więc co mnie skłoniło teraz? te oczy? ona? Gdy tak patrzy, przypomina mi się moja słodka Lily Evans. 
- dziękuje - mamrocze zaskocozna tak wysoką ceną. Sam jestem zaskoczony. Aby już dłużej nie rozpływać się nad tymi oczami, przybieram swoją maskę profesjonalizmu. 
- Koniec Zajęć - warcze na uczniów - Pamiętajcie o referacie na trzy rolki pergaminu na temat "wpływy faz księzyca na ważenie eliksirów" - dodaje i podchodzę aby zamknąć drzwi. Odwracam się i mało co nie padam na zawał, widząc że ona nadal tutaj jest. 
- Coś się stało panno Drake? - pytam oschle, starajac sie nie ptarzeć w te oczy. 
- Po prostu zastanawiam się dlaczego dał mi pan tak wysoką ocenę - odpowiada, spuszczając nieco wzrok. 
- Skoro pani eliksir był uważony na taką właśnie ocenę, to nie widze problemu, coś jeszcze? - staram się ją jakoś zbyć - Jeżeli to wszystko to nalegałbym aby pani wyszła bo bardzo się śpieszeę - kłamie szybko. 
- Nie dziwie się że on panu ufa - powiedziała a mnie aż zamroziło - Dowidzenia profesorze - dodała tajemniczo i wyszła z sali. 
Po tym wszystkim czułem się dziwnie, usiadłem ciężko przy biurku. Skąd ona wie? Ale to jakieś bzdury, napewno jej chodziło o Albusa, wszyscy w szkole wiedzą o naszych dobrych relacjach, zresztą Dumbeldore lubi wszystkich. 
Ta mysl przypomniała mi, że musze się z nim jak najszybciej zobaczyć i porozmawiać o dziwnym zniknięciu dwóch uczennic. Najwyraźniej nie tylko ja wpadłem na taki pomysł. Zamykajać drzi od gabinetu dyrektora zauważyłem że Ablus zdążył już uraczyć Weasleya i Pottera filiżanką herbaty. Skrzywiłem się nieznacznie na ten widok. 
- Chcialbym z tobą porozmawiać - wycedziłem, łypiąc groźnie na Pottera - Na osobności - dodałem z naciskiem. Dumbeldore uśmiechnął się do chłopców i zaprowadził mnie do drugiego pomieszczenia. 
- Co oni tu robią ?- zapytałem z uprzejmością.
- Przyszli mi powiedzieć, że dzieje się coś dziwnego w szkole.
- Ja też przychodzę w tej sprawie - burknąłem, zajmując fotel przy kominku. 
- Słucham Severusie - pozwolił mi mówić. 
- Zapewne slyszałeś o tajemniczym zniknięciu dwóch uczennic - zacząłem, lecz dyrektor mi przerwał - Już wiemy co się stalo Severusie - odpowiedział poważnie - Dowiedzieliśmy się z pomocą Harrego i Rona, że Panna Granger miała zamiar użyć Zmieniacza Czasu w celu odnalezienia swoich biologicznych rodziców. Nie wiemu natomiast w jaki sposób zniknęła druga uczennica.
- Biologicznych rodziców? - byłem zszokowany.
- W każdym razie, musimy się dowiedzieć co się stało z Ritą Riddle. Jeżeli przeniosła się w czasie wraz z panną Granger to lepiej dla nas - dumał na głos dyrektor. 
Ale mnie wkurza ta jego beztroska. To nie on zostanie brutalnie zamordowany i rzucony wężowi na pożarcie.
- Więc co szkoła może zrobić ? - zapytałem z zainteresowaniem. Lecz takiej odpowiedzi się nie spodziewałem.
- Nic - odpowiedział ze smutkiem. 
- A co jeżeli zmieniacz czasu ulegnie zniszczeniu. Dobrze wiesz, że zmiany jakie wtedy nastąpią będa miały ogromny wpływ na teraźniejszość - mówiłem z opanowaniem, choć w środku byłem zanipokojony i roztrzęsiony.
- Nie jesteśmy w stanie wytworzyć warunków aby się przenieść w przeszłość. To przekracza zakres magii jaką znam - powiedział Dumbledore. Przecież to Albus Dumbeldore, co to ma znaczyć? 
- Czyli, że musimy się przyzwyczaić do życia bez tych uczennic? - zakpiłem. 
- W żadnym wypadku. Istnieje sposób na wytworzenie portalu czasoprzestrzennego, ale to już inna strona magii - mówił Dumbeldore - Musisz poprosić o to Voldemorta, on powienien wiedzieć jak to tzreba zrobić. Gdy Tom wytworzy portal, ty przez niego przejdziesz i sprowadzisz dziewczynki spowrotem - dokończył. Aż się powstrzymywałem aby nie zacząć klaskać. Genialnie Dumbeldore, genialnie. 
- Skąd mamy pewność, że Czarny Pan się na to zgodzi? 
- Zrobi to dla Rity. Myślę, że ona jest dla niego cenna - odparł Albus a ja aż wytrzeszcyłem na niego oczy ze zdumieniem. 
- Nie, niekoniecznie w sensie emocjonalnym Severusie, myślę że istnieje inny powód, tylko jeszcze nie odkryłem jaki - dokończył. Odetchnąłem z ulgą, już myslałem że Albus uderzył się w głowę. 

~*~
Ze snu brutalnie wybudziła mnie Astrid, szarpiąc moją kołdrę. Naszą pierwszą lekcją było zielarstwo z krukonami. Po drodze na zajęcia dołączył do nas Riddle. Wolałam się trzymać na bezpiecną odległość. Jak się okazało zielarstwa uczyla pani Sprout, tylko była szczuplejsza i młosza.
- Dzieńdobbry uczniowie -zagrzmiała Sprout, uderzając patykiem w doniczkę.
Rozejrzałam się po twarzach zgromadzonych i zobaczyłam Ritę a raczej Andree pośrłód innych krukonów. W tej chwili pomyślałam o prawdziwej Andrei i Charity.
- Dziś będziemy przesadzać mandragory - zakomunikowła profesor - Ktoś umie mi o nich opowiedzieć?
Automatycznie moja reką poszybowała w górę, co się spotkało ze zdziwionymi spojrzeniami uczniów z mojego domu.
- Mandragory to roślinylecznicze, lecz należy brdzo uważać przy ich przesadzaniu gdyż jkrzyk dojrząłej mmadragory może być zabójczy - dokończyła, dumna z siebie.
- Doskonale. Pięć punktów dla Slytherinu - powiedziała Sprout a ja poczułąm niemiłe ukłucie. Jeszcze się nie zdążyłam przyzwyczaić do mojej nowej tożsamości.
- Ale to nie wszystkie właściwości mandragory - zachęcała profesor.
- Z jej korzenia można uważyć eliksir, który budzi spetryfikowanych - odezał się wyniosły, zimny głos. Że też o tym zapomniałam!
- Brawo panie Riddle. Slytherin zdobywa kolejne punkty!
Popatrzyłam na voldemorta ze zdumieniem. Nigdy nie przypuszczałam, że przyjdzie mi rywalizować z mlodym voldemortem o tytuł kujona szkoły.
- Zadziwiwasz mnie Charity - szepnął do mnie na co panna Mallowane zrobiła wściekłą minę. Już od początku wiedziałam, że jest obsesyjnie zakochana w voldemorcie. Cóż się dziwić...był taki przystojny. 
Reszta zajęć przebiegła normalnie. Gdy wyszliśmy z sali zaczepiła mnie Rita.
- Co ty wyprawiasz? Nie jesteś Hermioną tylko jakąś ślizgonka. Widziałaś jak wszyscy się na ciebie gapili? - lamentowała Rita.
- Faktycznie, powinnam być bardziej ostrożna - przyznałam i ze strachem zauważyłam że Rita nagle urosła w oczach a mi zaczynają się kręcić wlosy. 
- Cholera! Eliksir przestaje działać - krzyknęłam z histerią w głosie - Lepiej się gdzieś schowajmy - zaproponowałam i uciekłyśmy z  Ritą do łazienki jęczącej Marty na drugim piętrze.
- Co teraz?!
- Mam parę powielonych buteleczek w lochach. Ale to wystarcza na tylko na kilka dni - powiedziałam ponuro.
- Nadal nie znalazłaś swojej matki? - zapytała Rita cichym głosem a ja pokręciłam głową przecząco. 
- Wydaje mi się że pomyliłam czasy. To był durny pomysł! To wszystko moja wina! - rozkleiłam się a Rita niespodziewanie mnie przytuliła i starała pocieszyć. To dziwne, ale ją polubiłam.
- Mogę tutaj tyle zmienić, mogę uratować tę biedną Astrid przed tym potworem! - myslałam na głos.
- Nie rób tego. Tak już musi być - Rita najwyraźniej nie chciała abym się wtrącała w związek tych dwojga. Ale dlaczego? Popatrzyłam na nią pytająco. 
- Nie powinnam ci nigdy tego mówić, ale skoro tu utknęłyśmy to myślę, że mogę - zaczęla, wyłamując palce jakby się bała powiedzieć.
- Jestem córką Voldemorta.

~*~
Za radą dyrektora Hogwartu, stanąłem przed wielką, żeliwną bramą. Po chwili przyszedł mały, wystraszony człowieczek i wpuścił mnie na teren posiadłości. 
- Z drogi Glizdogonie! - warknąłem, potrącając Petera z odrazą.
Otrzepałem moją czarną pelerynę z kurzu i ruszyłem pewnie przed siebie, wzdłuż zadbanego trawnika.
W wielkiej komnacie, w fotelu przed kominkiem siedział Voldemort a jego wielki wąż grzał się cepłem z palnieska, leżąc u stóp swojego Pana. Wzdrygnąłem się gdy zwierze podniosło swój oślizgły łeb. Nienawidziłem tego cholernego gada.
- Podejdź Severusie - powiedział piskliwy glos z fotela. Czarny Pan był odwrócony do mnie plecam.
- Panie. Mam złe wieści z Hogwartu - powiedziałem, klękając 
- Ktoś inny zabił Harrego Pottera? - zapytał Voldemort z nutką strachu w głosie a Nagini syknęła ostrzegawczo - Nie Panie. Chodzi o Ritę i koleżankę Pottera, Granger. 
- Co moja Rita może mieć wspólnego z tą szlamą ?
- Dziewczyny zaginęły. Prawdopodbnie przeniosły się w czasie - powiedzialem a Riddle poderwał się z fotela i zaczął się przechadzać w charakterystyczny dla siebie sposób.
- W jaki sposób? - doskoczył do mnie jednym susem. 
- Granger miała zmieniacz czasu - wydukałem.
- Skąd szlama miałaby mieć talk potężny magiczny artefakt? 
- Mcgonagall dała jej go, aby mogła zaliczyć kilka przedmiotów w jednym czasie. Granger to bardzo zdolna uczennica - wyjaśniłem co najwyraxniej go trochę uspokoilo.
- Dlaczego zwracasz się z tym do mnie? Wspaniały Dumbeldore nie może sobie z tym poradzić? - zakpił Voldemort.
- Jego magia nie jest tak potężna jak twoja Panie. Słyszałem, że tylko potęzny czarnoksięznik może utworzyć portal czasoprzestrzenny - powoli już tracilem cierpliwość i nadzieję, że ten plan się powiedzie. 
- Dobrze. Potrzebujuję trochę czasu. Jeszcze coś? Mam następne spotkanie! - burknął Riddle, sugerując abym sobie poszedł. Opuściłem jego komnaty ze świadomością spełnionej powierzonej mi misji. Miałem tylko nadzieję, że Czarny Pan dotrzyma obietnicy.

***
Nie wiem co z tego wyszło. Praktycznie, nie mam żadnego sensownego pomyslu na sytuacje z eliksirem wielosokowym. Miejmy nadzieję, że Hermiona i Rita wrócą bezpiecznie do teraźniejszego Hogwartu.



1 komentarz:

  1. Odniosłam wrażenie, że w tym rozdziale ani w poprzednich nie ma wzmianki o tym, że Astrid spotyka się lub kocha się w Tomie, więc słowa Hermiony sugerujące to nie są wiarygodne.
    Rozdział jest ciekawy, ale mimo to nadal czuję nie dosyt.
    Dodaj więcej opisów przestrzeni, wyglądu samych bohaterów, ich uczuć. Pilnuj poprawności ortograficznej, bo kilka razy napisałaś "Voldemort" małą literą. Zmień dywizy (łączniki, myślniki) na pauzy w zapisie dialogów. Zrób małe wcięcia akapitowe i przede wszystkim popracuj nad czcionką. Jest ohydna. Kursywa jest używana do odznaczenia cytatów, obcych słów, zaklęć magicznych, tytułów itp. W niektórych rozdziałach występuje cień, który jeszcze bardziej zohydza tekst. Najlepsza jest popularna czcionka np. Times New Roman albo Arial bez kursywy, pogrubienia i innych ozdobników.
    Czytając opowiadanie, miałam nieodparte wrażenie, że ciągle gdzieś się spieszysz. Nie spiesz się. Lepiej popracować więcej nad rozdziałem i zmusić czytelników do dłuższego czytania niż wrzucać rozdział, który odrzuca. Sama popełniam błędy, ale staram się ze wszystkich sił ich wystrzegać.
    Mój kierunek studiów, otworzył mi oczy na z pozoru błahe sprawy, a jednak istotne. Już nie mówię o analizie utworów literackich, dzięki którym zaczynam zachwycać się dziełami Herlinga-Grudzińskiego.
    Nadal czekam na rozdział :)
    Życzę weny!
    Pozdrawiam
    P.S. U mnie jest nowy rozdział: http://iskierka-milosci.blogspot.com/. Czekam na konstruktywną krytykę :D

    OdpowiedzUsuń